Zalanie
utworzone przez Michał Jakubowski | kwi 2, 2023 | Ubezpieczenia
Aby to załapać, rozejrzyj się dookoła siebie, lub podejdź do okna i powiedz co widzisz. Wymień więcej niż 5 rzeczowników. Dodaj teraz do tych rzeczowników po dwa przymiotniki. Teraz pomyśl, jakie to ma znaczenie. Dam przykład: „Piękne zielone drzewo – produkuje tlen, w lato może chronić przed słońcem i sprawia, że robi się przyjemnie na jego widok”. Zwróć uwagę, że gdy zrobi to inna osoba, niemal za każdym razem będą to inne rzeczowniki z innymi przymiotnikami, w innej kolejności i z innymi znaczeniami. Gdy kobieta trzymająca za rękę swojego ukochanego mija piękną młodą kobietę, może traktować ją jako rywalkę, lub zastanowić się, którą ze strategii piękna może od niej skopiować. Dwie różne kobiety widzą to samo, jednak to nie jest to samo – ciekawe? A co z ludźmi, którymi się otaczasz. Twój styl życia, stan zdrowia, stan finansów, umiejętność wypatrywania szans, podejście do tzw. problemów, itd. jest wypadkową pięciu – dziesięciu ludzi, którymi najczęściej się otaczasz. Sprawdź i zdecyduj, jak zmienić swoje otoczenie, Chyba, że odpowiada Tobie styl życia jaki wiedziesz. Jeśli jeszcze do teraz sądzisz, że nie masz wpływu na to, kto Cię otacza w autobusie którym jedziesz – zadam Ci pytanie: Kto zdecydował, że wsiądziesz do tego autobusu? Wszystkie trzy decyzje podejmujemy nieświadomie – nawykowo. Sprawdź, jak dotychczas to wyglądało u Ciebie. Czy jak na coś patrzysz, to szukasz wad, czy zalet? Czy zastanawiasz się w czym Ci to coś przeszkadza, czy może do czego może się Tobie przydać? Czy jak pojawia się szansa, to widzisz problemy, czy wypatrujesz rozwiązań i możliwości? Czy jak czytasz ten tekst, szukasz braków przecinków, czy też może zastanawiasz się czego się uczysz? Czy zachowujesz się jak ktoś, kto już wszystko wie, i ma twarde zdanie na każdy temat, czy może ktoś kto zgadza się ze stwierdzeniem, że najważniejsze jest to, czego się nauczysz, gdy już wiesz. A teraz zwróć uwagę na Twoje dzieci. Będą nieświadomie kopiowały nieświadome podejmowanie tych trzech decyzji. Jeśli chcesz lepiej wychować swoje dzieci – musisz zmienić coś w swoim życiu. A jeśli chcesz zmienić coś w swoim życiu, musisz … zmienić coś w swoim życiu – to aż tak proste.
To co z tym strachem i odwagą? Część ludzi boi się zmian. Trzyma ich strach przed czymś nowym. Ludzie przeciętni, nie ruszają z miejsca, bo strach odwodzi ich od działania. Ponoszą porażkę osobistą i szukają winnych dookoła siebie. Strach jest niczym innym, jak oczekiwaniem bólu. Ludzie sukcesu, też się boją. Odczuwają strach, ale działają, pomimo strachu. Działanie pomimo strachu – to jest właśnie odwaga. Gotowość na poniesienie szeregu porażek, na drodze do sukcesu. I nie ważne czym dla Ciebie jest sukces – zadaj sobie pytanie: Co mogę dzisiaj zrobić, aby go osiągnąć. Niech to będzie Twój nowy nawyk, jeśli dotychczas jeszcze nie był. Na cokolwiek od dzisiaj zwrócisz uwagę, zadawaj sobie pytania, jak mogę to wykorzystać w osiągnięciu swojego celu. Jak wyznaczać sobie ambitne cele? Po czym poznać czy Twój cel jest dla Ciebie ambitny? To proste: Jeśli do osiągnięcia celu będziesz wychodzić ze swojej strefy komfortu – oznacza, że idziesz w dobrym kierunku. Czym jest wychodzenie ze strefy komfortu? Robieniem czynności, których wcześniej nie robiłeś lub nie robiłaś. Robieniem czegoś, co sprawia niewygodę, budzi strach, obawę. Robieniem czegoś co robią inni ludzie sukcesu, ale Ty się dopiero tego uczysz. Po tym właśnie poznasz, że to dobry kierunek. Naśladuj i kopiuj ludzi sukcesu. Sprawdź jakie mają przekonania. Kopiuj ich wytrwałość, wiarę w siebie, gotowość do podejmowania ryzyka i wiele innych cech. Nie ważne kim wydaje Ci się, że dzisiaj jesteś. Ważne kim chcesz być. Jakie chcesz wieść życie. Jak sądzisz, czy robiąc wszystko co robiłeś lub robiłaś dotychczas, możesz osiągnąć inne rezultaty niż dotychczas? Wątpliwe. Jeśli dotychczasowe strategie, które kiedyś może działały, dzisiaj zawodzą – zmień je. I nie ma tu znaczenia w jakiej dziedzinie czy sferze życia. Jeśli będziesz robić rzeczy trudne – życie stanie się łatwe, lecz gdy będziesz robić rzeczy łatwe – życie będzie trudne. Jeśli chodzi o odwagę, to ludzie dzielą się na dwie kategorie: tych, którzy mówią: „Ciekawe co by było gdybym ….?” i tych, którzy mówią: „A pamiętasz jak …?”. Puk puk – puka STRACH – otwiera mu ODWAGA. A co z dziećmi? Zauważą Twoją zmianę i podążą. Nic im nie mów, bo one Cię nie słuchają. Nie mów im jak żyć – tylko dawaj przykład. Bądź spokojny lub spokojna – podążą. Tak czy tak?
Świat jest pełen oczekiwań. Sami oczekujemy od ludzi, że zachowają się tak, a nie inaczej. Nasze oczekiwania wobec innych – dla nas są oczywiste. Oczekiwania innych wobec nas też? Bywa różnie. Czy to dobrze? To zależy. Swoją drogą, zwróć uwagę, że na niemal każde pytanie, mamy w języku polskim odpowiedź, która pobudza do myślenia. Ta odpowiedź składa się z dwóch słów: „To zależy” Niestety, nie uczą takiej odpowiedzi w tradycyjnym modelu edukacji. Zastanów się, jakie oczekiwania wobec Ciebie mają inni. Jakie oczekiwania wobec Ciebie ma społeczeństwo. Czy wszystkie je spełniasz? Czy z tymi które spełniasz – jest Ci po drodze? I nie ma znaczenia, czy chodzi o sferę zawodową, finansową, seksualną, czy też inną. Prawie każdy znajdzie w otoczeniu szereg oczekiwań wobec siebie, których nie lubi spełniać. Mija okres przyjęć pierwszokomunijnych. To jest dopiero festiwal oczekiwań. Ksiądz oczekuje od dzieci i rodziców pełnego zaangażowania. Goście sądzą, że rodzice oczekują nietanich prezentów dla dziecka. Cały ten społeczny blichtr męczy. Miłość i duchowość czasem schodzą na dalszy plan. Ważniejsze jest menu na stole i koszty z tym związane, niż to, co czuje dziecko. Ono niewiele jeszcze rozumie, więc prawie całą uwagę skupia na prezentach. Na sam koniec, większość cieszy się, że już mają wszystko za sobą. I słyszymy potem rozmowy – ale miałem ciężki maj, dwa przyjęcia, w tym jedno chrześniaka. Niech już ten maj się skończy, bo ja się finansowo wykończę. Ludzie sami wpadli w sidła oczekiwań. Uzgodnienia społeczne – czyli tzw. „bo nie wypada przyjść na przyjęcie z niczym” wymęczają strasznie. Co z tym zrobić? Wyluzuj, odpuść sobie trochę, a potem poszukaj odpowiedzi w swojej głowie.
Przychodzi mąż do domu, a żona ewidentnie ma focha. Foch, to taka instytucja w relacjach, która najczęściej je psuje i cofa. Foch to prymitywny poziom komunikacji. Foch, to dowód na to, że ten, kto go strzela – nie ma korzystniejszych strategii na spędzanie życia w danej chwili. Foch to efekt niespełnionych oczekiwań. Zastanów się. Kto strzela focha, ten też coś komunikuje. Jestem niezadowolony i zły, ale nie powiem Ci o co chodzi. Powinieneś się domyśleć. Powinieneś to, powinieneś tamto … To jest tak oczywiste, że nie muszę niczego mówić. Czy Twoje dziecko czasem strzela focha? Od kogo się nauczyło?
Społeczna rola żony, czy społeczna rola męża – to też kosz oczekiwań. Mamy, teściowe, teściowie, ojcowie i całe te zestawy rodzinne. Wiesz kochanie – mówi mama do córki – w zeszłym roku byłaś na święta u teściów – może tak łaskawie w tym roku wypadałoby odwiedzić swoich rodziców. Nie! Nigdy, ale przenigdy nie komunikuj się ze swoim dzieckiem w taki sposób! To wtłaczanie w nich jednej z głupszych emocji, jaką jest poczucie winy. Zamiast tego – żyj życiem, które będzie ciekawić Twoje dzieci. Spraw swoim postępowaniem, aby to one bardzo chętnie przyjeżdżały do Ciebie. Dbaj, aby przyjeżdżały, bo tego chcą, a nie bo muszą lub wypada. Będą Cię witać ciekawi co nowego u tych zwariowanych staruszków.
Jaka jest recepta, na życie w świecie pełnym oczekiwań? Zapewne jest ich cała masa. Jednym ze sposobów – jest wyłączenie własnych oczekiwań wobec innych z jednoczesnym włączeniem oczekiwań wobec siebie. Tak – wyłącz oczekiwania wobec innych. Jeśli oczekiwałem śniadania do łóżka, a nie dostałem – sam sobie zrobiłem kuku. Jeśli niczego nie oczekuje – wszystko będzie niespodzianką. Jedna z moich przyjaciółek twierdzi, że nie można wyłączyć wszystkich oczekiwań. Jeśli zadbasz o to, aby uzgodnione wspólnie z drugą osobą (dzieckiem, mężem, żoną, mamą, tatą, kochankiem … itd.) wzajemne oczekiwania, będą w pełni akceptowane przez wszystkie strony – to już nie będą oczekiwaniami. To już będą wspólne ustalenia. Ale uczyń je. Ustal wyraźnie z drugą osobą o co chodzi. Sprawdź czy jest pełna zgoda. Oczekuj od siebie, aby drugiej osobie równie mocno zależało na tym. Żyj ponad tzw. oczekiwaniami społecznymi. Dam przykład. Jeśli jeszcze to dla Ciebie ważne, ustal z żoną, mężem Waszą definicję wierności. Tylko Waszą. Nie oczekuj, że będzie Ci wierna, wierny – bo to przecież było społecznie oczywiste. Poza tym – może macie różne definicje tego samego słowa. Czym jest dla ciebie sprawiedliwość? A teraz zapytaj się innej osoby czym dla niej jest sprawiedliwość. Zdziwisz się. Pamiętaj – wyraź dokładnie o co Ci chodzi. Sprawdź czy chodzi Wam o to samo. Jeśli tak – nie będzie przykrych niespodzianek. Nie będzie. Jeśli będą – to pozytywne. Masz często wokół siebie osobę, która jest Ci bliska, wobec której nie masz żadnych oczekiwań Osobę, która nie ma żadnych oczekiwań wobec Ciebie. Zauważasz ją? Ktoś przychodzi Ci do głowy? Większość ludzi doświadcza takich relacji. Są świetne, bo nie ma oczekiwań.
Co ugotowałaś dzisiaj na obiad? Zapytał mąż. Nic – odpowiada żona. Wczoraj też nic nie ugotowałaś – mówi poirytowany mąż. A wiesz kochanie – mówi ze stoickim spokojem i lekkim uśmiechem żona – gotowałam na dwa dni. Tak na koniec, coś Ci podpowiem. Jeśli ktoś z Twojego otoczenia, będzie mówił do Ciebie np. „trzeba wyrzucić śmieci” – polecam zapytać z uśmiechem „co cię powstrzymuje?” Nauczysz tą odpowiedzią swojego rozmówcę, aby precyzyjniej formułował swoje oczekiwania, chociaż wobec Ciebie.
Państwo Obwinialscy – zawsze zarabiają mało, albo wcale i ciągle im brakuje pieniędzy. Prawdziwe są dla nich następujące przekonania: Albo będziesz bogaty, albo uczciwy; Trzeba mieć znajomości, żeby dostać dobrą pracę; Pieniądze nie rosną na drzewach; Na nic mnie nie stać; Innym to może się uda, ale nie mi, Bogaci to oszuści; Łatwo przyszło, łatwo poszło; Pieniądze są źródłem wszelkiego zła; Pieniądze psują ludzi; Nie mam szczęścia do pieniędzy; Nie można szybko się dorobić; Praca w budżetówce na czas nieokreślony – to spokój do emerytury, Bogaci to snoby; Pieniądze szczęścia nie dają; Moje życie mi się przydarza; Nie zarobisz od myślenia … i wiele innych tzw. „prawd”, które kształtują ich finansowe życie. Mają też nawyki związane z pieniędzmi. Płacą najpierw wszystkie rachunki i kredyty, a jeśli coś zostanie, to wydają całą resztę do końca miesiąca. Nie mają za wiele oszczędności, jednak gdy trafia się tzw. okazja – oszczędności znikają. Gdy spłacą jeden kredyt, biorą następny. Jeśli wpadną im jakieś dodatkowe pieniądze, natychmiast znajduje się sposób na ich wydanie. To remont łazienki, to coś innego. Mają niskie oczekiwania, żeby się nie rozczarować. Uczą swoje dzieci jak przetrwać. Pozwalają, aby myśli o pieniądzach powodowały takie emocje jak strach, niepewność, stres i złość. Ciągle im brakuje pieniędzy. Co więcej – są absolutnie przekonani, że to nie oni są odpowiedzialni za swój stan finansów. W kolejce winnych za ich sytuację, stoją m.in. rząd, koniunktura, bezrobocie, układy, szczęście, pech, wykształcenie, komuna, bogaci, niskie zasiłki, złe prawo, kryzys, itd. Są ofiarami splotu zdarzeń. Tak sobie płynie ich finansowe życie.
Państwo Roztrwanialscy – zarabiają dużo lub bardzo dużo i ciągle im brakuje pieniędzy. Mają wspaniałe strategie zarabiania pieniędzy i kompletnie sobie nie radzą z ich wydawaniem. Nie ma sensu, aby grali w lotto, bo gdyby wygrali, to wszystko roztrwonią. Nie wiedzą ile wydają, mają kilka kredytów i chaos po stronie wydatków. Nie szanują pieniędzy. Kolos na glinianych nogach.
Państwo Wystarczalscy – zarabiają zawsze mało lub średnio i mądrze ogarniają wydawanie. Mają wspaniałe strategie zarządzania wydatkami na poziomie swojego budżetu. Szanują pieniądze. Zawsze mają jakieś oszczędności. Małe, bo małe, ale zawsze. Jedyne co ich trzyma w miejscu, to ograniczające przekonania, dotyczące zarabiania pieniędzy. Nie wierzą, że mogą zarobić np. 10 razy więcej. Poddają się tej wersji prawdy, w którą wierzą, że jest prawdziwa. I tak przemija im życie.
Państwo Bohaterscy – zarabiają coraz więcej i odpowiedzialnie zarządzają tym co mają. Prawdziwe są dla nich następujące przekonania: Pieniądze zarabia się łatwo; Pracuje się mądrze, a tylko czasem ciężko; Porażki to lekcje, Pieniądze to tylko dodatek do prawdziwie szczęśliwego życia; Sam tworzę swoje finansowe życie; Stan moich finansów zależy ode mnie; Bez względu na czynniki zewnętrzne, zawsze znajdę sposób na zarobienie potrzebnych mi pieniędzy; Państwo nie zapewni mi godziwej emerytury, więc sam muszę się o nią zatroszczyć… i wiele innych tzw. prawd, które kształtują ich finansowe życie. Mają też nawyki związane z pieniędzmi. Niezależnie ile zarobili, zawsze część z nich oszczędzają. Oszczędzone pieniądze mądrze inwestują. Robią wszystko by zarabiać jeszcze więcej. Są niezależni finansowo – a raczej zależni, ale tylko od siebie. Zawsze są gotowi na okazje i nawykowo chętnie się spotykają, gdy ktoś im proponuje spotkanie dotyczące pieniędzy. Gdy wpadają im nadwyżki – większość z nich oszczędzają. Są bogaci mentalnie. Są gotowi na wyzwania i trud. Są zaprogramowani na finansowy sukces. Bogactwo – to nie ilość posiadanych pieniędzy – to po prostu ich stan umysłu, wynikający ze sposobów myślenia.
No właśnie – jakie emocje Tobie towarzyszą na myśl o pieniądzach? Jakie wzorce przekazujesz swoim dzieciom? Który z czterech powyższych modeli pasuje do Ciebie najbardziej. Nie pytam Ciebie, który model jest Twoim celem. Odpowiedź jest w Tobie. Z jakiej rodziny pochodzisz? Jakie wzorce powielasz ze swego rodzinnego domu? A dzisiaj? Jaką rodzinę tworzysz? Do którego schematu byś ją porównał? Czego uczysz własne dzieci swoim zachowaniem? Może chcesz to zmienić lub udoskonalić? Dzieci uczą się przez naśladownictwo. Duplikują zachowania dorosłych. Przekonania dorosłych są dla nich, jak program dla komputera. Komputer nie ocenia oprogramowania – po prostu wykonuje polecenia. Jeśli powtarzasz na okrągło swoje przekonania – dzieci uważają je za naturalne i prawdziwe. Bez znaczenia – czy są korzystne, czy nie korzystne – dla dzieci to cały świat. Jeśli potwierdzasz to jeszcze swoim zachowaniem – masz komplet. Jaki Ty masz komplet? Jak pisze T.Harv Eker w książce pt. „Bogaty albo biedny – po prostu różni mentalnie” – twoja sytuacja finansowa, to owoc Twoich często, nieuświadomionych przekonań. Twoje myśli na temat pieniędzy, prowadzą do uczuć, uczucia do działań, a działania do wyników. Dopóki będziesz skupiał uwagę na wyniku – dopóty będziesz tracić siły i czas. Będziesz jak ogrodnik, który skupia uwagę na nieudanym owocu, zamiast na drzewie i korzeniach. Przekonania są jak korzenie. Skup uwagę na swoich przekonaniach.
Nie pytaj mnie co robić, aby mieć więcej pieniędzy. Ja Ci mogę podpowiedzieć JAK MYŚLEĆ. Nie CO myśleć, ale JAK. Jeśli zmienisz sposób myślenia – odpowiedź na pytanie co robić, aby mieć więcej pieniędzy – przyjdzie sama. Teraz jest blisko Ciebie, ale Twoje przekonania nie pozwalają Ci jej zauważyć. Jeśli Twoje przekonania są dla Ciebie niekorzystne – to zmień je. Jak to zrobić? Zróbmy to na przykładzie. Załóżmy, że ktoś (bo przecież nie Ty 😉 wierzy, że zdanie: „Albo będziesz bogaty, albo uczciwy” jest prawdziwe. Jeśli chce być uczciwym, nigdy nie osiągnie sukcesu finansowego. Jeśli zmieni to przekonanie – wszystko się zmieni. Sprawdźmy: Znasz kogoś kto jest biedny? A znasz kogoś kto jest biedny i nieuczciwy? Znasz kogoś kto jest bogaty? A znasz kogoś kto jest bogaty i uczciwy? No właśnie. Przekonanie rozbite w pył. Każde ograniczające Cię przekonanie możesz zmienić. Każde. Jeśli chcesz – nauczę Cię jak. Jest wiele metod, jednak ograniczone ramy artykułu, nie pozwalają na szersze rozwinięcie tematu zmiany przekonań. Napisz maila – dowiesz się jak. I wcale nie musi to dotyczyć pieniędzy. W każdej sferze swojego życia, możesz podnieść jego standard. Chyba, że nadal chcesz tkwić w poszukiwaniu winnych. Mam jednak nadzieję, że weźmiesz na siebie odpowiedzialność, a co za tym idzie – lepszą jakość życia. Dopiero wtedy nauczysz dzieci, właściwego podejścia do pieniędzy. Chcesz? Pomoże Ci w tym bardzo rozwój osobisty. Zapraszam Cię więc abyś sprawdził ten WARSZTAT.
Dietetycy (swoją drogą dość dziwna nazwa profesji, bo sugeruje wyrzeczenia 😉 doskonale potrafią wyliczyć i opisać ile, czego i o jakiej porze, powinniśmy jeść i pić, aby było dla nas zdrowo. Biorą pod uwagę Twój wiek, tryb życia, Twoją wagę i inne bardziej, lub mniej ważne elementy. Można to wyliczyć i zmierzyć. Super – tu niemal pełna zgoda. Przeprowadzono pewien eksperyment. Kilkunastu pięciolatkom, na kilkadziesiąt dni, zorganizowano wyjątkowe przedszkole. Przedszkole, które niczym nie różniło się od zwykłego przedszkola, z jednym małym wyjątkiem. Tym wyjątkiem było jedzenie. Pokazano dzieciom, że za zielonymi drzwiami jest sala, w której na kilkudziesięciu stołach przygotowane było jedzenie. Specjalne „szwedzkie” stoły, na których było wszystko. Były owoce, warzywa, mięsa, sery, wędliny, dżemy, napoje… Praktycznie była tam każda potrawa i to niemal w każdej postaci. Były kanapki z szynką, serem, dżemem, były zupy, ziemniaki, sałatki, kurczaki, kotlety, klopsy, zrazy, bitki. Były tam też potrawy, które znasz tylko z nazw z restauracyjnych menu. Była też cała masa słodyczy. Wyobraź sobie kilkadziesiąt stołów, na których są wszystkie rodzaje potraw, które jadłeś jadłaś w swoim życiu. Są też takie, których smaku jeszcze nie znasz. Są stoły z cytrusami, na których leżą pokrojone w kawałki ananasa, kiwi, arbuzów i innych mało znanych Ci owoców. Na sam widok aż ślinka cieknie, gdy tylko wyobrażasz sobie jak to smakuje. Mniammm… Każde z dzieci może w dowolnej chwili otworzyć zielone drzwi, podejść do wybranego stołu i schrupać to, na co ma ochotę. Wszystko pod okiem dorosłych. Może wszystko. Może jeść i pić do woli. Wszystko w dowolnej ilości. Badanie trwało niemal dwa miesiące. Co potem się działo?
Dzieci jadły różnie. Niektóre bardzo dużo, a niektóre prawie nie jadły. Jednak po dwóch miesiącach badania, wyniki były zaskakujące i wręcz szokujące. Okazało się, że przez kilka pierwszych dni, niektóre z dzieci opychały się słodyczami. Dostały zatwardzenia, ale wszystko było pod kontrolą. Niektóre jadły bardzo mało. Inne jeszcze jadły przypadkowo. Inne przenosiły resztki przyzwyczajeń ze swojego domu. Coraz mniej. Mija szósty tydzień badania. Od ósmego tygodnia, wszystkie dzieci jedzą już regularnie i różnorodnie. Jedzą pięć, sześć razy dziennie. Jedzą mało słodyczy, ale sporo owoców. Jedzą trochę dziwnie, bo jedzenie ich cieszy. Mają dobre emocje skojarzone z jedzeniem. Jedzenie, to już nie przerwa w zabawie, lecz jej ciąg dalszy. Jedzą z ochotą i co ciekawe, z głową. Tak, z głową, bo to ich biologia i natura wyregulowała codzienne menu. Jedzą i piją dokładnie to, czego potrzebują, dokładnie w takich ilościach jak trzeba. Naukowcy, badając pod każdym względem naturalnie wyregulowane menu, sami nie mogli wyjść z podziwu. Było to menu jeszcze lepsze, niż dotychczas wyliczono jako to najzdrowsze. Jeszcze właściwsza ilość i proporcja witamin, kalorii, energii, temperatura, konsystencja itd. Totalna biologia. Natura sama to reguluje. Niektóre z dzieci wyjadają tylko pomidora z kanapek. Extra! Natura im podpowiada doskonale. Pyszny chlebuś i owszem, ale wtedy gdy poczuję jego pyszność i najdzie mnie na niego ochota. Wtedy go zjem. Teraz marchewka – bo teraz chcę. Geniusz natury reguluje cały metabolizm. Metabolizm rozumiany już na poziomie wyborów. Badanie przeprowadzono jeszcze w XX wieku. Czego uczy nas to badanie i jego wyniki? Jakie wnioski można i warto wyciągać? Jeśli Twoje dziecko, Twoim zdaniem je za mało, za dużo, zbyt monotematycznie – może być kilka przyczyn i powodów. Skupmy się na kilku z nich:
Emocje. Jeśli z jedzeniem, kojarzą się mało korzystne emocje – zmień to. Jeśli posiłek to przymus dla dziecka, to odpowiedz sobie na pytanie: Jeśli masz wybór, to co wolisz robić? To co chcesz, czy to co musisz? Są ludzie, którzy potrafili zrobić z jedzenia festiwal negatywnych emocji. Potrafili powklejać dziecku chore emocje, typu poczucie winy, mówiąc im: zjedz teraz za mamusię, a teraz za tatusia. Chcieli dobrze. Widzieli, że to działało. Dziecko jadło o dwie łyżeczki papki więcej. Mylnie myśleli, że skoro mieli nakarmić dziecko, to czemu nie karmić go jeszcze bzdurnymi strategiami. Pamiętali o jedzeniu, a zapomnieli o najważniejszym. Nie pamiętali o dziecku. O ich emocjach i tym, że jedzenie z towarzystwem złych emocji, może nieświadomie sprawić im w przyszłości kuku. Pamiętaj – dbaj, aby posiłkowi towarzyszyły fajne emocje, śmiech, zabawa, radość. Aby dziecko autentycznie kojarzyło jedzenie z pozytywnymi emocjami, sprawdź jakie towarzyszą Tobie, przy jedzeniu. Mój kolega Arek podpowiada mi, że ze swoją córką Amelką wspólnie przygotowuje posiłki, angażując ją przy tym i rozwijając. Świetny pomysł. Dziecko bardzo łatwo kopiuje stany emocjonalne, bo uczy się przede wszystkim, przez naśladownictwo.
Przestrzeń też jest bardzo ważna. Masz takie miejsca w domu, w mieście, w kraju, na świecie, które z automatu przywołują jakieś emocje? Pewnie masz. Wchodzisz do ulubionej restauracji i automatycznie czujesz się super. Wjeżdżasz do jakiegoś miasta i przypominasz sobie coś ekscytującego. Coś co poznasz natychmiast. Miejsce w którym dziecko je, też jest ważne. Nie tyle miejsce, ile emocje jakie się z tym miejscem kojarzą. Jeśli dotychczas, ktoś krzyczał i produkował niekorzystne emocje nad głową dziecka w miejscu, w którym je – zmień to miejsce. Nasz mózg, na nieświadomych poziomach wiąże przestrzeń z emocjami. Tak to działa i tyle. Przesuń stolik i krzesełko dziecka, albo odwróć z północy na południe. Zadbaj aby przestrzeń była nowa. Zmiana będzie nie do poznania.
Słodycze. Co ze słodyczami? Chcesz, aby Twoje dziecko zmieniło swój stosunek do słodyczy? Może Ty też chcesz coś zmienić w sobie? Zrób ucztę. Kup całą masę słodyczy. Różnych czekolad, ciasteczek, cukierków i innych frykasów. Zrób zakupy razem z dzieckiem. Niech samo wybierze. Wiem, możesz przekroczyć limit wydatków. Uwierz sobie, że naprawdę warto. Tego dnia będą jedzone tylko słodycze. I następnego dnia też. Sprawdź co będzie potem. Nie wierz mi na słowo. Sprawdź 😉
Energia też jest ważna. Jeśli Twoje dziecko jest monotematyczne w jedzeniu – to super. Atawizmy, czyli pierwotne instynkty, podpowiadają mu, że jedzenie jest przede wszystkim źródłem energii. Tyle i nic więcej. Zaufaj naturze. Zaufaj pragnieniom. Pragnieniom dziecka. Nie wierz w nic co tutaj czytasz. Ty to najzwyczajniej sprawdź. Jak sądzisz? Co napisałem Klarze w dalszej części maila?
Jak zwykle rzecz rozbija się o banalne przyzwyczajenia w komunikowaniu się z dziećmi. Badacz zachowań ludzkich – Robert Dilts usystematyzował pojęcia poziomów neurologicznych. Ułożył je w piramidę:
Najprościej rzecz ujmując, poziomy czerwone – to poziomy, których mamy świadomość. Zielone to poziomy, które często są nieuświadomione. Jak zapytasz przeciętnego człowieka np. o wartości, czyli zasady, którymi się kieruje w życiu, albo, co jest dla niego ważne – to uzyskasz odpowiedzi takie jak np.: miłość, sprawiedliwość, pieniądze, uczciwość, spokój, rodzina, zabawa, relacje, itp. Rzadko ludzie mają świadomość, co tak naprawdę powoduje, że robią te, a nie inne rzeczy. Że wiodą takie, a nie inne życie. Wydaje im się, że kierują się własnymi, jasnymi i klarownymi wartościami. Wartości są jak niewidoczne busole w naszym życiu. Większość decyzji podejmujemy zupełnie nieświadomie, ale właśnie w oparciu o własny, niepowtarzalny system wartości. Wiele wynosimy z domu. Robert Dilts zauważył, że zmiana na jednym z poziomów neurologicznych pociąga prawie zawsze zmiany na poziomach niższych, a znikome lub żadne na poziomach wyższych. Dla przykładu: Dziecko, które próbowało nauczyć się gry na instrumencie z przekonaniem, że jest to bardzo trudne – faktycznie z trudem osiągnie nowe umiejętności. Gdy jednak, jakiś mądry nauczyciel, umiejętnie zmieni mu to przekonanie i dziecko uwierzy w to, że jest to bardzo łatwe – zdecydowanie lepiej, przyjemniej i szybciej będzie zdobywał nowe umiejętności gry na instrumencie. Zapewne znasz kogoś, albo sam jesteś taką osobą, która potrafi coś robić lepiej niż inni. I bez znaczenie czy chodzi o pieczenie ciast, grę w szachy, pływanie, czy też inną umiejętność. Wszyscy Ci ludzie powiedzą Ci, że to proste.
Co z tą tożsamością? Często słyszę, jak rodzice zamiast opisywać zachowanie dziecka, od razu przeradzają je w tożsamość. Oceniając człowieka, a nie jego zachowanie, nadają mu tożsamość. Czy to dobrze? To zależy. Jeśli dziecko zrobiło coś po mistrzowsku – super będzie, jeśli jego zachowanie podniesiesz do rangi tożsamości. Dużo dobrego zrobisz, gdy nazwiesz go Mistrzem. Natomiast, gdy dziecko zrobi coś nie tak, jeśli się np. wybrudzi – nazywanie go brudasem jest błędem. Zastanów się czy więcej razy nadajesz tożsamości pozytywne dziecku, czy może było inaczej. Wystrzegaj się nazywania dziecka brudasem, spóźnialskim, nieukiem, łajzą, itp. Mam kolegę Waldka, który regularnie obsypuje swoje dzieci masą negatywnych tożsamości. Mówi, że to żart. Dzieci jednak, nawet jeśli wiedzą, że to żart, nieświadomie przyjmują tożsamości. Zmieniają się przez to ich wartości, przekonania i zachowania. Dzieje się to poza ich świadomością. Więc jeśli Twoje dziecko kogoś uderzyło – nie nazywaj go draniem. Możesz powiedzieć: Uderzyłeś kolegę. „To zachowanie było złe. Jesteś mądrym dzieckiem i mam nadzieję, że następnym razem postąpisz inaczej”. Dbaj o to aby dziecko obsypywać jak największą ilością pozytywnych tożsamości. Pamiętaj, żeby to było uzasadnione, a nie przesłodzone. Dbaj o swoje dziecko zwracając uwagę na codzienną komunikację. Jeśli chcesz jeszcze więcej – rozwijaj się. Czytaj i bierz udział w treningach rozwoju.
Z perspektywy budowania relacji między rodzicem, a dzieckiem, ważniejszym pytaniem niż „Jaka jest prawda?”, jest pytanie: „Po co chcesz ją znać?” Dla kontroli? Może dla spokoju? A może dla zaspokojenia ciekawości? Jako dziecko, nie raz zdarzyło Ci się skłamać. Pewnie też zdarzyło się, że Twoje, jak mawiają politycy: „oszczędne gospodarowanie prawdą”, wyszło na jaw. Jakie to uczucie – być złapanym na kłamstwie? To zależy. Czy nadal chcesz, aby Twoje dziecko było prawdomówne? Wydawałoby się, że odpowiedź na to pytanie, jest oczywista. Nie dla wszystkich. Jak rozpoznać, gdy dziecko kłamie? – odpowiedź na to pytanie jest prosta. Za chwilę poznasz kilka sposobów na to. Ważniejszym jednak, jest znalezienie odpowiedzi na pytanie: Po co dziecko kłamie? Tutaj, można dotrzeć do ciekawych odkryć. W sobie szukaj, nie w dziecku. Może warto się zastanowić nad tym. Co możesz zrobić, żeby dziecko nie miało powodów do kłamania? Jeśli Twoja reakcja na „prawdę”, nie jest dla dziecka przyjemna, to dziecko będzie szukało bardziej zasobnych sposobów. To samo dotyczy związków. Partnerzy w różnych związkach, mają czasem mało prawdziwości. Faceci często nie mają pojęcia, jakie są ich żony. Kobiety często sądzą, że znają swoich mężów. Jest nawet kilka powiedzeń związanych z prawdą. „Lepiej nie znać prawdy”, albo „Prawda w oczy kole”, albo „Prawda by zabiła” Wszystkie te powiedzenia zakładają, że prawda jednak istnieje. Jeśli istnieje, to zapewne da się wykryć kłamcę. Jak to robić z powodzeniem? Trochę już umiesz. Nie napiszę tutaj jak to robić, bo wiesz dobrze, że samo czytanie o tym nie wystarczy. Więc nie czytaj, bo czytanie często daje tylko wiedzę. Z resztą sam nie wiem, czy wszystko co tutaj napisałem, jest prawdą. Chcesz nauczyć się wykrywania kłamstwa w praktyce? Zapraszam na warsztat pt PRAKTYK NLP. Szczegóły znajdziesz TUTAJ
To jak z tym czarnym kotem? Zgodzisz się z tym, że odpowiedź na pytanie może brzmieć: Tak przynosi – ale tylko tym, którzy w to wierzą, i jednocześnie kompletnie nie ma znaczenia dla tych, którzy w to nie wierzą, ba – nawet o tym nie wiedzą? Jak to możliwe? Pisałem już o tym trochę w poprzednim artykule. Pisałem, że ludziom, obserwacja świata pod kątem tego, w co wierzą, dostarcza potwierdzeń, że tak jest. Jak wtedy, gdy kupili samochód i nagle automatycznie zauważyli, że wiele samochodów tego typu jeździ po ulicach. Podobnie, gdy kobieta w ciąży, nagle zauważa inne ciężarne. Tak działa nasz mózg. Filtrujemy rzeczywistość. W zależności od tego, na co zwracamy uwagę – to właśnie zauważamy. Robimy to często nieświadomie. Filtrujemy także w zależności od naszych przekonań. Jeśli wierzymy, że czarny kot przynosi pecha, to życie nam to potwierdzi. Bo nasz mózg będzie silnie „filtrował” rzeczywistość, aż znajdzie kilka „dowodów” na słuszność naszej wersji prawdy. Przekonanie to coś, w co wierzymy, że jest prawdą. Przekonania są dla nas, jak kotwice dla statku – jesteśmy w stanie płynąć po oceanie życia tylko, lub aż, w ich zasięgu. Czy warto być przesądnym? To zależy. Mi osobiście służą przekonania z czterolistną koniczyną, z kominiarzem i podkową nad drzwiami. Czarny kot i drabina na mnie nie działa. Z horoskopami jest tak samo. Podobnie nie działa na mnie piątek trzynastego. Tzn. działa, ale odwrotnie – mi przynosi szczęście. Choć jak mawiał Wielki Szu: „Szczęście? Szczęście trzeba umieć sobie zorganizować”. Podziel swoje przekonania na te, które Cię wspierają i na te, które Cię ograniczają. Odrzuć te ograniczające i wzmocnij te wspierające. Ja kiedyś wierzyłem, że jeśli ktoś się wzbogacił, to albo szczęściarz, albo cwaniak, albo złodziej. Ewidentnie ograniczało mnie to przekonanie. Nie pozwalało myśleć o sobie w kategoriach sukcesu finansowego, bo ograniczało mnie do np. lotto. Dzisiaj wiem, że jest inaczej. Osobiście poznałem kilku milionerów, którzy swoim przykładem, zmienili mi ograniczające przekonanie.
Jak to się ma do wychowywania dzieci? To już zadanie dla Ciebie. Znajdź ograniczające przekonania, które Twoje dziecko uważa za prawdę. Może „kupiło” je od Ciebie. Pracuj nad zmianą tych przekonań. Jak to zrobić? Jedną z wielu metod to znaleźć kontrprzykład. Szymek mówi z pełną wiarą: nic mi się nie udaje. Tata Szymka na to: czy jest coś, co Ci się udało? Jak sądzisz czy Szymek nadal będzie przekonany do swojej wersji prawdy? Mądry tata może jeszcze powiedzieć: Skoro niektóre rzeczy ci się udają, to widocznie inne też mogą. Wystarczy, że coś zmienisz. Dotychczas wykładałem kawę na ławę. Tym razem poprzestanę tylko na jednym przykładzie, bo liczę na Twoją kreatywność. Polecam książkę Bruce Liptona pt. „Biologia Przekonań” no i oczywiście Roberta Diltsa pt. „Przekonania”. Pamiętaj. Więcej możesz się nauczyć w działaniu. Trenuj, trenuj i jeszcze raz trenuj. Czytanie o jeżdżeniu na rowerze, nie nauczy Cię jeżdżenia na nim. Wsiadaj na rower i łap równowagę. Poczuj, jaka to frajda. Jeśli chcesz więcej i szybciej – zapisz się na szkolenia. To dopiero będzie jazda! Co z tymi drzewami? Da się rozwikłać tę zagadkę? Odpowiedź znajdziesz dlaej na tej stronie.
Jeśli chcesz się dowiedzieć jak rozpoznać, kiedy dziecko kłamie – wypatruj następnego artykułu. Jeśli chcesz być na bieżąco – zapisz się do NEWSLETTERA – dostaniesz info na maila gdy będą zmiany.
Rozwiązanie zagadki z drzewami – poniżej
Jeszcze niżej
Jeszcze jeszcze
Jeszcze trochę
10
9
8
7
6
5
4
3
2
1
2
7
45
34
Można to zrobić na przynajmniej 3 sposoby – oto jeden z nich:
No właśnie – co z tym „ale”. Ten krótki wyraz, jest przykładem małej zmiany, która stanowi ogromną różnicę. Jest swoistą dźwignią komunikacyjną. Jak działa? Wyobraź sobie, że lekarz do Ciebie mówi: Jest Pan zdrowy, ale dla pewności wykonamy jeszcze kilka badań. Czy czujesz się zdrowszy? No właśnie – jakoś mniej. „Ale” działa prawie jak backspace na klawiaturze komputera, jakby wymazując wszystko, co dotychczas zostało powiedziane. Co możemy z tym zrobić? Na co zamienić wyraz „ALE”, gdy chcemy dodać coś od siebie, nie kasując wcześniejszych zdań? Zanim się tego dowiesz, powiem Ci o pewnego rodzaju magii w komunikowaniu się. Lubimy ludzi podobnych do siebie. Ludzi, którzy podzielają nasz punkt widzenia. Ludzi, którzy potwierdzają, że nasze spostrzeżenia są właściwe. Dzieci mają podobnie. Ich świat jest inny od naszego i często zdarzało nam się go negować, zamiast delikatnie zmieniać, dodając więcej opcji. Dlatego jeśli chcesz, aby ludzie chętniej z Tobą rozmawiali masz np. dwie możliwości: Pierwsza, zamiast „ale”, sprawdź jak zadziała „i jednocześnie”. Druga, to zamiana szyku w zdaniu np.: Wykonamy kilka badań, ale jest Pan zdrowy lub Babcia jest w szpitalu, ale wszystko z nią w porządku. Używaj tego mądrze. Tak samo działa to na dzieci. Zobacz, co się stanie, gdy powiesz dziecku: Tak, możesz oglądać telewizję, ale zaraz po tym jak odrobisz lekcje. Więcej możesz się nauczyć w działaniu. Trenuj, trenuj i jeszcze raz trenuj. Czytanie o jeżdżeniu na rowerze, nie nauczy Cię jeżdżenia na nim. Wsiadaj na rower i łap równowagę. Poczuj, jaka to frajda. Jeśli chcesz więcej i szybciej – zapisz się na szkolenia. To dopiero będzie jazda!
Jeśli chcesz się dowiedzieć, czy to prawda, że gdy czarny kot przebiegnie drogę, to przynosi pecha, a złapanie się za guzik, na widok kominiarza, przynosi szczęście – wypatruj następnego artykułu. Jeśli chcesz być na bieżąco – zapisz się do NEWSLETTERA – dostaniesz info na maila gdy będą zmiany.