Jak na nowo i skutecznie używać magicznego słowa NIE
To, w jaki sposób komunikujemy się z dziećmi, często bywa nieuświadomione. Zapytasz pewnie – jak to? – przecież mówię po polsku. Pewnie, że mówisz. Zastanów się jednak, czy orientujesz się, jaką ten język ma moc. Za chwilę dowiesz się, jak zmieniając kilka drobiazgów w swojej codziennej mowie, możesz osiągać dużo lepsze efekty. Zanim jednak to się stanie, zapytam Cię, co dla Ciebie znaczy GRZECZNE DZIECKO? Czy takie, które wykonuje każde Twoje polecenia? Wiem, że to pytanie mocno, głęboko i na długo zapada do głowy. Dlatego też, pozwól sobie poodkrywać przez najbliższych kilkadziesiąt lat, różne odpowiedzi na nie. Szukaj w sobie, bo tak łatwiej.
Zaczynamy z tym „NIE”? Jeśli tak, to wyobraź sobie, że nie jedziesz sportowym samochodem z otwartym dachem. Nie pędzisz z dużą prędkością i nie wyprzedzasz kolejnych aut na autostradzie. Nie słyszysz ulubionej piosenki z super radia i nie czujesz podmuchu powietrza. Nie masz też wielkiej frajdy z tego, że wspaniale się bawisz. Nie trzymasz mocno kierownicy lewą ręką, bo prawą nie zmieniasz biegów. Nagle nie hamujesz do zera, parkując na poboczu. Nie wysiadasz z samochodu biorąc głęboki oddech, nie uśmiechasz się. No właśnie – co się wydarzyło? Twoja wyobraźnia jechała sportowym samochodem z otwartym dachem pędząc autostradą, czy może wlokła się furmanką po polnej drodze w Pcimiu Dolnym? Logicznie rzecz ujmując, to nielogiczne, że nasz mózg niby rozumie, ale podąża w innym kierunku. Dlaczego tak się dzieje? Jedna z koncepcji, dzieli nasz mózg na świadomość i podświadomość. Świadomości nie będę tłumaczył, bo przecież masz świadomość tego co to świadomość. Podświadomość, to najkrócej rzecz ujmując – nieświadomość. Nie używa logiki. Ma wiele cech, a jedną z nich jest omijanie słowa „NIE”. Aby świadomie uchwycić działanie tego mechanizmu, wystarczy wyłączyć świadomość? Żeby wyobrazić sobie, że nie jedziesz sportowym samochodem, musisz najpierw sobie wyobrazić, że nim jedziesz. Nieświadomie musisz, chociaż na ułamek sekundy. Wiem, że możesz się w tym momencie ze mną nie zgodzić. Jednocześnie odpowiedz sobie szybko na proste pytanie:, Jakim urządzeniem nie mierzymy temperatury powietrza za oknem?
Jak możesz to wszystko wykorzystać, do jeszcze lepszego komunikowania się z dzieckiem? Ludzie często, nieświadomie sabotują własną komunikację. Podkładają sobie kłody pod nogi. Niektórzy potrafią powiedzieć dziecku „nie biegnij” zamiast zwolnij lub stój. Pielęgniarka do dziecka przed zastrzykiem, potrafi powiedzieć „nie bój się, nie będzie bolało, przecież jesteś duża dzieckiem nie będziesz płakać” zamiast: „bądź spokojna, to nie do końca będzie komfortowe, potrwa tylko krótką chwilkę, po czym uśmiechniesz się do mnie” Wpadają Ci już jakieś pomysły do głowy? Żona do męża czasem mówi tak: „Kochanie nie denerwuj się – coś Ci powiem” Jak myślisz, do jakich zasobów właśnie ustanowiła mu dostęp? Czy to jest spokój, czy raczej zdenerwowanie? Pomyśl też o sabotowaniu swoich postanowień typu „nie chce palić” zamiast „chcę świeżości zdrowia i więcej kasy” Swoją drogą – dekalog też można było napisać inaczej, ale z czego Ci ludzie wtedy mieliby się spowiadać – zażartował kapitan. Jeśli chcesz popracować nad poprawieniem skuteczności swojej komunikacji, weź kartkę i długopis, napisz 30 zwrotów z nie, a następnie wyraź je w pozytywie. Pracuj nad sobą, bo trening umiejętności jest też ważny. Tak na koniec – dla tych, którzy ślepo wierzą tylko w logikę, przykład dwóch logicznie odwrotnych pytań, na które odpowiedź przecząca znaczy to samo.
Jesteś głodna? Nie jesteś głodna?
Jeśli chcesz się dowiedzieć jak na nowo i skuteczniej używać magicznego słowa „ALE”, aby lepiej komunikować się ze swoim dzieckiem – wypatruj następnego artykułu. Jeśli chcesz być na bieżąco – zapisz się do NEWSLETTERA – dostaniesz info na maila gdy będą zmiany.
Wyobraź sobie, że siedzisz przy stole. Trzymasz w jednej ręce nóż, a w drugiej bułkę. Uśmiechasz się. Przed Tobą stoi talerz i słoik z ulubionym dżemem. Masz trzy lata. Wkładasz nóż do słoika. Smarujesz dżemem stół. Twoja mama, która siedzi obok, mówi: Przestań smarować stół. Ty znowu nabierasz nożem dżem i zaczynasz smarować talerz. Mama mówi: Przestań smarować talerz. Ty z ogromną ciekawością zaczynasz smarować dżemem swoje krzesło. Mama coraz bardziej nerwowym głosem mówi: Przestań smarować krzesło. Ty bierzesz nóż i ….. Twoja mądra mama zorientowała się szybko, że jej poprzednia metoda, choć pełna dobrych intencji, nie zadziałała. Powiedziała po prostu: Posmaruj dżemem bułkę. Pamiętasz ile razy w Twoim dzieciństwie dobiegał Cię głos: NIE MOŻNA? Statystycznie 4 razy częściej słyszeliśmy w dzieciństwie, że czegoś nie możemy, niż możemy. Rodzice robią to z wielu powodów. Oto kilka z nich: Zabraniają nam czegoś, bo dbają o nasze bezpieczeństwo – często przesadnie, ale tak się nauczyli, choć wiedzą, że można inaczej. Innym powodem, jest dbanie o nasze tzw. „dobre” wychowanie. Myślą, że jak my będziemy robili wszystko to, czego oni chcą, to będą mieli grzeczne dziecko. Jakby sami nim byli. Dbają o swój komfort, bo nie chce im się np. sprzątać po nas. Dbają o swój wizerunek i bycie, nie wiadomo po co, idealnymi. Bo co inni powiedzą. Pewnie masz w głowie jeszcze kilka pomysłów swoich rodziców, które ograniczały Twoją kreatywność.
Wszyscy rodzimy się szalenie kreatywni. Otwarci na sprawdzanie i odkrywanie. To proces wychowania i stawiane nam ograniczenia powodują, że kreatywność jest usypiana. Niektórzy rodzice potrafią nieświadomie ją usypiać latami. Mądre stawianie granic w wychowaniu dzieci, jest bardzo ważne. Przecież nie pozwolisz dziecku wejść na ruchliwą ulicę, bo jest odkrywcą. Jeśli chcesz odpowiedzieć sobie na pytanie, jak obudzić w dziecku ogromne pokłady kreatywności, a jednocześnie chcesz się nauczyć jak skutecznie i bez przesady stawiać mądre granice, naucz się tego w działaniu. Sprawdź, kiedy przesadzasz dla własnej wygody. Sprawdź, czy gdy Twoje dziecko poszukuje rozwiązań, dajesz mu szanse znaleźć, czy może dajesz je mu na tacy. Zacznij śpiewać inne „kołysanki”. Być może te, które automatycznie śpiewasz, właśnie usypiały czyjąś kreatywność. Wyluzuj z ograniczeniami i zakazami. Pozostaw tylko te niezbędne. To jeden z wielu sposobów na budzenie kreatywności u dzieci. Są też inne. Naucz się w działaniu, bo sama wiedza i czytanie to zbyt mało. Stań się wyjątkowym Rodzicem i Opiekunem. Daj swoim i innym dzieciom cudowne dzieciństwo. Jeśli chcesz się dowiedzieć jak na nowo i skuteczniej używać magicznego słowa „NIE”, aby lepiej komunikować się ze swoim dzieckiem – sięgnij do następnego artykułu – SPOSÓB nr 5. Jeśli chcesz być na bieżąco – zapisz się do NEWSLETTERA – dostaniesz info na maila gdy będą zmiany.
Mój serdeczny kolega Krzysiek poprosił mnie, abym przez kilka godzin, zaopiekował się jego pięcioletnim synem Piotrkiem (imiona zmienione). Wcześniej zaplanowaną wycieczkę rowerową, zamieniłem na spacer z malcem nad jezioro. Piotrek jest bardzo energicznym i żywiołowym chłopcem. Uwielbia poznawać otaczający go świat, przez doświadczanie, a nie przez oglądanie telewizji, czy czytanie gazet 🙂 Sam sprawdza, co i jak działa. Nawet nie jest świadomy tego, że poszukiwanie nowych możliwości bardzo go pasjonuje i lubi to robić całymi dniami. Swoją drogą – zrób teraz ciekawe doświadczenie. Wróć myślami do siebie, jako pięcioletniego dziecka. Spójrz na świat dziecięcymi oczami. Zobacz: dorośli wydają się tacy wielcy. Wszystko dookoła jest ciekawe. Wszystko, co Cię otacza jest godne uwagi. Ze wszystkiego można zrobić zabawkę. Każdy kijek może przydać się do czegoś i pełnić ważną rolę w całości. Dorośli aż tak tego nie czują. Ty, jako dziecko, organizujesz sobie nieograniczone możliwości zabawy, a wielkolud mówi Tobie: Nie, to nie tak. Tak się nie da. Jak się nie da??? Twoje pięcioletnie brwi, marszczą się na samą myśl, że coś się nie da. Skąd wiesz – sprawdziłeś wielkoludzie? Przecież wszystkie dzieci rodzą się geniuszami, odkrywcami i wynalazcami. Jesteś jednym z nich. Jako dziecko, jeszcze nie jesteś w stanie przekazać słowami tego, co czujesz na temat ograniczeń stawianych przez dorosłych. Aż się prosi, aby wpoić wielkoludowi: MYŚL MNIEJ – ODCZUWAJ i DOŚWIADCZAJ WIĘCEJ!!!
Piotrek szedł dziarsko przez las, zbierając kije i szyszki. Biegał po całej ścieżce. Czasami zatrzymywał się i przyglądał roślinom. Opowiesz mi jakąś ciekawą bajkę – zapytał, ale nie o czerwonym kapturku. Przypomniała mi się wtedy, taka mądra opowieść o kreciku i borsuku. Wybrali się oni na przejażdżkę nowym kabrioletem krecika. Krecik prowadził samochód, a borsuk siedział obok niego. Jechali przez malowniczą krainę. Podziwiali piękne widoki. Przyglądali się niebu, słońcu i chmurkom. Byli zachwyceni i zrelaksowani. Wiatr delikatnie smagał ich twarze. Dźwięk silnika spokojnie wygrywał relaksacyjną melodię w ich uszach. To jest to – westchnął krecik. Uwielbiam tak odpoczywać. Nagle wyprzedził ich szczur swoim autem. Po chwili, zahamował ostro, tuż przed ich maską. Krecik wręcz zatrzymał samochód. Prawie uderzył głową w kierownicę. Szczur odwrócił się, zaśmiał szyderczo i krzyknął do nich: Gamonie!!! – po czym szybko odjechał. Krecik się otrząsnął i krzyknął: Ty draniu! Zaczął gonić szczura i bluzgał na niego. Wyzywał jak opętany. Bezwiednie wciskał wszystkie guziki na swojej desce rozdzielczej. Pukał stukał, walił pięścią w klakson. Szczur miał szybsze auto i odjechał zniknąwszy za horyzontem. Krecik jednak nadal wyzywał. Spojrzał na borsuka i z wrażenia aż zdębiał. Nie wierzył własnym oczom. Borsuk nadal podziwiał widoki, uśmiechając się do siebie. Jak możesz tak spokojnie siedzieć – pytał krecik – w chwili, gdy on tak się zachował? Nie zdenerwował Cię??? Borsuk spojrzał na krecika i spokojnym, pełnym opanowania głosem, odpowiedział bardzo powoli: To, jak zachował się szczur – świadczy o nim, to, jak Ty zareagujesz na jego zachowanie – będzie świadczyło o Tobie. Wiesz kreciku – mówił dalej kojącym głosem borsuk – Ja nikomu nie pozwalam, przyciskać moich czerwonych guzików. Zapytałeś mnie, czy nie zdenerwował mnie szczur. Nie – nie zdenerwował. Powiem Ci więcej – nikt nie jest w stanie mnie zdenerwować. To ja jestem w stanie zdenerwować się na kogoś. Ale tylko wtedy, kiedy ja zechcę – nie on. Piotrek, rzucając szyszkami w drzewa, zapytał: Jaki to był kabriolet? Zielony? Tak, odpowiedziałem spokojnie – zielony.
Co z tym „dlaczego”? O co chodzi? Po drodze nad jezioro mijaliśmy młodą kobietę z córeczką. Dziewczynka bardzo płakała. Mama zapytała wtedy: Dlaczego płaczesz? Zaszlochana dziewczynka odpowiedziała – bo przewróciłam się w lesie i obtarłam sobie kolano – rozpłakując się przy tym jeszcze bardziej. Nie słyszeliśmy dalszej części rozmowy, bo szliśmy dość prężnym krokiem do przodu. Piotrek wymachiwał kijem na wszystkie strony. Do czego Ci ten kij? – zapytałem. Bo będę walczył z leśnymi żołnierzami – odpowiedział uśmiechnięty malec. Machnął tak mocno, że kij mu wpadł w pokrzywy. Pobiegł do brzegu ścieżki, aby odnaleźć swój kij. W pierwszej chwili chciałem go powstrzymać, aby nie poparzył się pokrzywami. Postanowiłem jednak, że poczekam. Wiedziałem, że czegoś się nauczy. Piotrek włożył rękę w pokrzywy i się zdziwił. Po chwili zaczął szlochać. Ałała- to swędzi. Płakał cichutko. Szliśmy wolnym krokiem. Zapytałem:Piotrek, po co płaczesz? Piotrek chciał odpowiedzieć, ale tak rozmyślał nad odpowiedzią, że …. na chwilę przestał płakać.Jak to po co? No po co? – zapytałem ponownie. Im bardziej będziesz się uśmiechał – tym bardziej rączce będzie przyjemnie. Las ma też swoje sposoby. Dzisiaj poznałeś jeden z nich. Po kilkunastu krokach powiedział mi: Tylko nie mów nikomu – dobrze? Oczywiście – odpowiedziałem. To będzie nasza tajemnica. Zapytałem wtedy Piotrka: Kiedy zorientowałeś się, że jesteś wyjątkowo inteligentnym, bystrym i uzdolnionym dzieckiem? Piotrek spojrzał na mnie, ale tak naprawdę zajrzał w głąb siebie, wziął głęboki oddech, powoli uśmiechnął się i z radością, jakby w zwolnionym tempie powiedział TEEERAAAZZZ. Wspaniałe uczucie.
Prawie zawsze pytanie „DLACZEGO?” – cofa Twoją głowę w przeszłość. Pytanie „PO CO?”, wysyła Twoje myśli w przyszłość. Dziewczynka, na pytanie „dlaczego płaczesz?”, cofnęła się do nieprzyjemnego doświadczenia i jej ciało ponownie to odczuło – stąd, jej jeszcze większy płacz przy odpowiedzi. Piotrek, usłyszawszy pytanie „PO CO?” zastanowił się nad tym, co mu płacz da. Szybko, nieświadomie stwierdził, że nic – więc przestał. Teraz Ty zobacz, jakie różne odpowiedzi siedzą w Twojej głowie. Zadaj sobie kilka pytań. Po każdym pytaniu, zatrzymaj się i wsłuchaj się w swoje myśli. Zobacz jak to działa i wychwyć różnicę. Dlaczego codziennie myjesz zęby? Po co codziennie myjesz zęby? Dlaczego czytasz ten artykuł? Po co czytasz ten artykuł? Dlaczego się rozwijasz? Po co się rozwijasz? Dlaczego jesteś rodzicem? Po co jesteś rodzicem? Do Ciebie należy decyzja, czy odpowiesz sobie na pytanie: po co używać mądrze pytania „dlaczego”. Jeśli chcesz się dowiedzieć jak sprawić, aby Twoje dziecko było jeszcze bardziej kreatywne i twórcze – słuchaj, obserwuj, ucz się os nowa.
Mamusiu! Mamusiu!!! – zawołała pięcioletnia Oleńka, trzymając kartkę z rysunkiem – zobacz, narysowałam domek. Podoba Ci się? – zapytała mamę z uśmiechem. Jej wielkie dziewczęce oczęta wypatrywały reakcji mamy. Wspaniały rysunek! Jaki piękny i kolorowy! – mówiła z zachwytem mama. A jakie śliczne okna! Oczywiście, że mi się podoba! Nawet bardzo. Mama uściskała Oleńkę. Dziewczynka była bardzo zadowolona, że jej rysunek się spodobał. Co ma wspólnego rysunek domu z tematem przyszłości Twojego dziecka? Zanim to wyjaśnię, opowiem Tobie trochę o dzieciach i szkole. Czy zdarzyło Ci się kiedyś przygotowywać Twoje dziecko do pisania ze słuchu? Moja koleżanka opowiedziała mi kiedyś, że poświęciła trzy tygodnie, na przygotowanie swojego dziesięcioletniego syna Marcela do dyktanda. Wszystko szło gładko. Najpierw kazała mu czytać na głos zdania z trudnymi (jak na jego wiek) wyrazami. No i w domu godzinami rozlegał się głos chłopca, który czytał na głos zdania typu: „żółw przeszedł długą ścieżką ósmy raz” Potem mówiła mu jakieś słowo, a on miał powiedzieć, przez jakie „h” czy też „ż” pisze się to słowo. Następnym ćwiczeniem było przepisywanie trudnych wyrazów z książki do zeszytu. Jeszcze kilka innych ćwiczeń i zdaniem mamy Marcel był gotowy na piątkę … ba, nawet na szóstkę. Jakież zdziwienie ogarnęło moją koleżankę, gdy Mersi (tak często mówi do niego) przyniósł tróję. Na kartce było sporo czerwonych haczyków, którymi zaznaczone były błędy. Zapytała mnie wtedy: Czy Ci nauczyciele już poszaleli? Jak można tak gnębić dzieci? W jej pytaniach było sporo goryczy. Było też sporo racji, o której nie miała pojęcia? Od dawien dawna nauczyciele odruchowo częściej wytykali błędy zamiast zauważać ile dobrego uczeń zrobił. Z pietyzmem godnym lepszej sprawy, zaznaczają każdy błąd dziecka. Niewielu z nich ma odwagę, by iść pod prąd tradycyjnej edukacji i wskazywać uczniom, co zrobili dobrze. Ale zadaj sobie pytanie: Ilu nauczycieli woli np. skierować ucznia do poradni, aby stwierdzili u niego dysleksję, niż mieć na tyle wielkie nauczycielskie „jaja”, aby przyznać się do tego, że jeszcze nie znaleźli metody na nauczenie swojego ucznia prawidłowej pisowni? Niestety, ale nauczycielami czasem stają się przypadkowi, kompletnie do tego nieprzygotowani ludzie. Na szczęście mamy jeszcze nauczycieli z poczuciem misji. Z poczuciem ogromnej odpowiedzialności za wyniki dzieci. Nauczycieli, dla których słaby wynik jego podopiecznych, jest ich, a nie uczniów chwilową porażką. I tu uwaga! To, co zaraz przeczytasz – mocno Cię zadziwi. Chociaż już to znasz – ale zobaczysz troszkę z innej perspektywy. Odda Ci w końcu stery w Twoje ręce. Uwaga …… tu rozbrzmiewają werble jak w cyrku ………. HOP! Cofnij się i przeczytaj od jeszcze raz od początku ten akapit zaczynający się od słów: „Od dawien dawna”, ale zamień każde słowo „nauczyciel” na „rodzic”, a „uczeń” na „dziecko” Jak możesz ułatwić dziecku przygotowanie do dyktanda? Rozpoznajemy świat wieloma zmysłami. Pięć głównych to wzrok, słuch, dotyk (kinestetyka), węch, smak. Ja dodałbym jeszcze kilka – np. rytm, ale o tym innym razem. Na czym polega dyktando? Nauczyciel dyktuje tekst, a uczeń za pomocą ręki i długopisu przenosi to co słyszy, na papier w postaci tekstu. Przetwarza SŁUCH na KINESTETYKĘ. Jeśli uczył się czytając – to zamieniał WZROK na MYŚL (tzw. dialog wewnętrzny). Jeśli uczył się czytając na głos – to zamieniał WZROK na GŁOS. Jeśli uczył się przepisując – to zamieniał WZROK na KINESTETYKĘ. Jego głowa nauczyła się takiej konwersji. Dyktando jednak polegało na zupełnie innej konwersji. Już wiesz, co mam na myśli? Sprawa jest prostsza niż myślisz. Każdy wyraz, dla każdego wygląda inaczej, niż brzmi. Jest taka fajna zasada:
Jeśli chcesz się czegoś nauczyć – po prostu to wykonuj.
Oznacza to, że aby przygotować dziecko do dyktanda, po prostu rób mu dyktanda. Zaznaczaj wszystkie dobre wyrazy najlepiej zielonym długopisem. Rób to tak długo, aż w końcu będzie maksymalnie zielone światło. Wiem, że to tylko jedna z wielu metod, ale zacznij od niej. Zobaczysz jak gładko będzie szło. I co z tymi narkotykami w tytule? Mama Oli z zachwytem powiedziała, że rysunek jej się bardzo podoba. A co miała powiedzieć? Że jest brzydki? Mogła jeszcze odpowiedzieć inaczej. Mogła odpowiedzieć tak, aby od maleńkości budować w niej silny autorytet wewnętrzny. Autorytet, który w przyszłości pozwoli Aleksandrze powiedzieć narkotykom nie. Jaka to odpowiedź? Zanim odpowiem, jak mama mogła odpowiedzieć Oleńce, napiszę kilka słów o autorytecie. Często dokonujemy różnych wyborów. Kupujemy wczasy, samochody, wybieramy studia. Czy zastanawiałeś się, że niektórzy ludzie, zwracają uwagę na to, jakiego wyboru dokonali inni? Zauważ to np. w restauracji. Czasami słyszymy takie rozmowy:
JANEK: Nie mogę się zdecydować – a Ty co wybrałaś?
MARTA: Ja wybrałam coś, czego jeszcze nie jadłam, bo lubię poznawać nowe potrawy. Wezmę sushi.
JANEK: To ja wezmę to samo, co Ty. Kelner – chcemy złożyć zamówienie!
Janek wybrał to samo, co Marta. Nie potrafił sam podjąć decyzji. Wolał zdać się na opinię i wybór koleżanki. Marta ma autorytet wewnętrzny i pyta sama siebie – co jest dla niej dobre w danej chwili. Często podejmowałeś decyzję, bo inni taką podjęli? To pewnie zależy, w jakich sprawach. Warto umieć łatwo przełączać swoje myślenie i swobodnie podejmować decyzje. Czasem warto zdać się na autorytet z zewnątrz. Czasem warto zdać się na własny autorytet. Po co w dziecku budować silny autorytet wewnętrzny? Gdy na imprezę nastolatków, przyjdzie dealer narkotyków i zacznie częstować dzieciaki – młodzież z silnym autorytetem wewnętrznym nie będzie robiła tego co wszyscy, lub szef grupy. Sama podejmie decyzję, nie oglądając się na innych. Jeśli przez lata będzie budowany w Twoim domu silny autorytet wewnętrzny – to Twoje dziecko zostanie liderem. To Aleksandra przyszłości wygoni kogoś, kto handluje narkotykami z imprezy, będzie wiedziała co jest dobre, a pozostali za nią podążą. Jak widzisz, wychowując swoje dziecko inaczej niż inni – możesz też pomagać innym. Dzieciaki prowadzone przez mądrego lidera – podejmą mądre decyzje. To jak może odpowiedzieć mama Oleńki, gdy ta zapyta o rysunek?
Mamusiu! Mamusiu!!! – zawoła pięcioletnia Oleńka, trzymając kartkę z rysunkiem – zobacz, narysowałam domek. Podoba Ci się? – zapytała mamę z uśmiechem. Jej wielkie dziewczęce oczęta wypatrywały reakcji mamy. A Tobie się podoba Oleńko? – zapyta w przyszłości świadoma mama. Budowanie silnego autorytetu wewnętrznego, to oczywiście tylko jeden z elementów, który sprawi, że Twoje dziecko w przyszłości nie sięgnie po narkotyki. Jak jeszcze możesz budować autorytet wewnętrzny? O tym przeczytasz niebawem na tej stronie. Jeśli chcesz być na bieżąco – zapisz się do NEWSLETTERA – dostaniesz info na maila gdy będą zmiany.
Zanim zapytam Cię, co to znaczy dla Ciebie „GRZECZNE DZIECKO”, opowiem Ci trochę o dzieciach w ogóle. Dzieci od pierwszych miesięcy swojego życia, biorą świat takim, jaki jest. Z ciekawością oglądają, słuchają, dotykają. Nie oceniają, bo jeszcze nie mają świadomości. Zajmują się tylko odczuwaniem. Oddają się danej chwili. W całości pochłaniają się aktualnej czynności, którą wykonują. Nie ważne czy jest to zabawa smoczkiem, czy przyglądanie się lampie. Dzieci żyją, aby się bawić. Istnieje dla nich tylko TU i TERAZ. Przez pierwsze lata swojego życia, nie odczuwają upływu czasu. Nie istnieje dla nich ani przeszłość, ani przyszłość. To są pomysły zarezerwowane dla starszych. Pewnie zdarzyło Ci się kiedyś pomyśleć: nie mogę się już doczekać ….(tu wstaw sobie coś dla siebie prawdziwego). Co tak naprawdę dzieje się w głowie człowieka, gdy pomyśli o czymś ekscytującym w przyszłości? To zależy. Jednak, jeśli w tej chwili robisz coś naprawdę fajnego, coś co Cię bawi, cieszy, ekscytuje i uczy – w Twojej głowie nie ma miejsca na myśl: „nie mogę się doczekać …” Zrób szybkie doświadczenie: Kup w sklepie, lub wyjmij z szafki swój ulubiony smakołyk. Coś, co naprawdę uwielbiasz i długo już nie rozpływało Ci się w ustach. Rozpakuj, obejrzyj dokładnie, powąchaj. Wyobraź sobie jak smakuje, obliż wargi, przełknij ślinkę. Teraz odłóż smakołyk na półkę i pomyśl patrząc na niego: Zjem cię za 4 godziny i 15 minut. To ciekawe doświadczenie. Zrób je. Zobaczysz co się stanie. Przyjemności odkładane na później, działają różnie. Jak działają na Ciebie? To od Ciebie zależy. Na emocje małego dziecka działają jednak destrukcyjnie. Jak sprawić, by w przyszłości działały motywacyjnie? Co możesz zrobić z tą informacją, aby lepiej komunikować się z własnym dzieckiem? Jeśli w sobotę planujesz wybrać się z dzieckiem do kina – powiedz mu o tym w sobotę. Jeśli dziecko do soboty zrobiło coś, co z Twojej pespektywy zachowuje na pochwałę, powiedz np.:
„Zosiu, mam dla Ciebie niespodziankę! Wczoraj pięknie posprzątałaś swój pokój. W nagrodę idziemy teraz do kina.”
Możesz też powiedzieć:
„ Piotrek, jeśli teraz posprzątasz swój pokój to w nagrodę pójdziemy do kina.”
Zosia posprzątała pokój, a nagroda była dla niej niespodzianką. Piotrek sprzątał, dla nagrody. Nagroda nie była niespodzianką. Pierwsze zdanie to WZMACNIANIE POZYTYWNE pożądanych zachowań, drugi to UMOWA. Jedno i drugie wychowuje dzieci i sprawia, że sprzątają pokoje. Zastanów, którą metodę stosujesz. Przez pierwsze lata warto wzmacniać dzieci pozytywnie, aby w przyszłości skutecznie zawierać z nim coraz więcej umów. Pamiętaj – wzmocnienia pozytywne, stosuj przez całe życie – niezależnie ile lat ma Twoje dziecko. Chcesz, aby Twoje dziecko było szczęśliwe? No pewnie!